Sierpień 2012 – Frankenjura, Dolomity, Großglockner drogą Stüdlgrat, Arco


Frankenjura: 4-5 sierpnia

Frankenjura stanowiła dla nas pierwszy przystanek w drodze w Dolomity. Założenia były następujące: po pierwsze wstępne rozwspinanie się oraz potwierdzenie wytypowanych celów w Dolomitach. We Franken spędziliśmy tylko dwa dni, mimo tego powyższe założenia zrealizowaliśmy w 100%. W tym krótkim czasie przekonaliśmy się, że jakość wapienia („wyślizganie” – a raczej jego brak nawet w popularnych ogródkach, formacje) komfortowe podejścia i infrastruktura (Toi-Toje blisko skał) są legendarne nie bez powodu. Frankenjura może stanowić cel sam w sobie, w szczególności na tzw. rodzinne wspinanie! Biwakowaliśmy na jednym z licznych dostępnych miejsc biwakowych z całkiem komfortowymi warunkami socjalno-bytowymi.      

 

 

Kilka ciekawszych dróg, które zrobiliśmy:

Skała Weißenstein – bardzo popularna i estetyczna skała z drogami dla każdego od 5 do 9 przy samej drodze – podejście z parkingu 3 minuty

- Annelore 6- (OS: Adam,  Krystian)
- R7 7- (OS: Adam, AF: Krystian)
- Buchenleiter 6 (OS: Adam)
- Mon Marie 6 (OS: Adam)
- R9 6+ (OS: Adam)
- Verlobungsweg 7 - (AF : Adam, Krystian)
- (This is) The End 6- (OS: Adam)

Hartensteiner Wand – skała ponad 20 metrów idealna na gorące dni, zlokalizowana w lesie, dająca możliwości bardzo estetycznego ciągowego wspinania

- Abkürzer 6 (OS: Adam)
- Die 101 jährige 6 (OS: Adam, Krystian)
- Igor 6 (OS: Adam, Krystian)
- Vierzigjährigen Riss 6 (OS Adam) – ciekawa w końcówce lekko przewieszona rysa
- Suprise 7 (TR: Adam) – bardzo estetyczna płytowa przewieszona droga, godna szczególnego polecenia

 

Więcej zdjęć

 

Dolomity – dolina Val Gardena, grupa Selli

Wspinanie w Dolomitach zaczęliśmy od doliny Val Gardena z celami wyznaczonymi na Sellach. Już na podjeździe pod rejon w obliczu naszych tatrzańskich „półtorej” doliny z ograniczeniami, ilość dostępnego wspinania była dla nas przytłaczająca oraz wzbudzała uczucie niepohamowanej zazdrości. Po zrobieniu pierwszej drogi to „niegodne uczucia” niestety jeszcze dodatkowo zostały spotęgowane.

Najważniejsze patenty: „nieoficjalne” biwakowanie jest możliwe na parkingach wokół Sell pod warunkiem rozbijania namiotów wieczorem oraz porannego ich szybkiego zwijania, natomiast najwygodniejszym i bardzo popularnym rozwiązaniem na całe Włochy jest przyjazd Camperem lub jego substytutem.   




Zrobione drogi:

7.08 – III Torre del Sella (ściana zachodnia) droga Vinatzera (Sciana zachodnia) VI-, 11 wyciągów + 50 m, długość drogi 350 m; OS, czas przejścia 6,40, zejście droga normalną z miejscami III, III+ oraz kilka zjazdów. Czas w ścianie około 10 h.
8.08 – I Torre del Sella (ściana południowo zachodnia) droga M. Schober i B. Kleisl VI-, 6 wyciągów, długość drogi 198 m, kluczowe wyciągi od drugiego VI-, IV+, V, VI-, OS z wyjątkiem drugiego wyciągu AF, czas przejścia 3,40 h, Czas w ścianie 5h. Elegancka urozmaicona droga godna polecania na rozgrzewkę.
10.08 – IV Torre del Sella droga (ściana północna) V. Malsiner i L. Moroder VI+, 10 wyciągów, długość drogi 345 metrów, kluczowe wyciągi od drugiego VI-, V+, V+, V, V+, V, VI+, V (wyceny według przewodnika Dolomites West and East Selected Climbs by Ron James VI, VI, VI, V+, VI+, V+, według bliższe prawdy według naszego odczucia) OS, z wyjątkiem drugiego wyciągu AF i przedostatniego wyciągu po kluczowych trudnościach V gdzie zapchaliśmy się w łatwym-kruchym terenie po zboczeniu z drogi, czas przejścia 8h + 2h na zejście około 10 zjazdami. Najwspanialsza droga tego wyjazdu, bardzo intensywne wspinanie z niesamowitą ekspozycją, wiszącymi stanowiskami, bezwzględnie droga godna polecenia.
11.08 – Ciavazes (cengia del camosci – półka Kozic) (ściana południowo-zachodnia) Via delle guide (Droga przewodników) VI-, 8 wyciągów, długość drogi 220 m, OS, czas przejścia 4h + 1 h zejście. Ładna droga na drugi lub trzeci dzień wspinania.


Więcej zdjęć

 

Großglockner

Po wspinaniu na Sellach i sprawdzeniu pogody na najbliższe dni, 12 sierpnia postanowiliśmy zrelaksować się i w następnych dniach zrobić Großglocknera granią Stüdlgrat ze zejściem via normalne. 13 sierpnia doszliśmy do schroniska Stüdlhütte z planem na następny dzień: 5 rano pobudka do 12 dostać się na pik, zejście i jeszcze tego samego dnia początek powrotu w Dolomity. Plan został zrealizowany nawet z nawiązką: wystartowaliśmy o 5,30, około 7 wbiliśmy się w grań, na piku byliśmy o 10,18 mimo kilku zatorów spowodowanych przez dwa zespoły przewodników z klientami, o 12,00 już w schronisku Erzherzog-Johann-Hütte o 16 opuściliśmy parking w Kals. Samo przejście można potraktować jako wycieczkę dwójkowo-trójkową z jednym IV miejscem. Na żywca szliśmy kilkanaście metrów powyżej Frühstück Platz, niestety potem ze względu na tłok na grani i dziwne zachowania niektórych zespołów (w szczególności tych z przewodnikami) zdecydowaliśmy się na związanie, następnie szliśmy z lotną asekuracją. Niezbędny sprzęt – najlepiej lina graniowa nie dłuższa niż 30 m, około 7 ekspresów do lotnej asekuracji. Grań jest w pełni obita, nic więcej nie potrzeba – w warunkach braku „towarzystwa” całą grań można spokojnie przeżywcować. Najważniejsze patenty to: parking przy Lucknerhause za Kals (9 euro), możliwość wiezienia kolejką plecaka ze schroniska Lucknerhouse do schroniska Stüdlhütte (4 euro – o tym nie wiedzieliśmy – kolacja w schronisku Stüdlhütte to już koszt 21,50 euro – więc wariant z plecakiem jak ktoś lubi jeść, a nie lubi nosić lub płacić, może być sensowny).

 


Więcej zdjęć


Dolomity – wokół Cortiny d’Ampezzo Grupa Tofan

15 sierpnia zrelaksowani wróciliśmy w Dolomity, tym razem pod grupę Tofan. Nocleg w tym wypadku dostępny jest w schronisku Dibona, lub na parkingu – niestety biwakowanie zabronione. Niektórzy nocują także w kosówkach nad schroniskiem na podejściu pod Tofany. Cel miał mieć charakter czysto relaksacyjny – Tofana di Rozes droga Primo Spigolo (Pierwszy filar) (filar południowo-wschodni) V+, 14 wyciągów, długość drogi 483 m. Początek dał nam bardzo przyjemne piątkowe wspinanie. Jednak góry bywają złośliwe, a Tofany nie bardzo chciały nas puścić. Zaczęliśmy drogę we wspaniałej pogodzie około 8,30. Niestety nasze tempo okazało się dramatycznie niskie po części z naszej winy, po części ze względu na konieczność odczekania, aż zniknie poprzedzający nas zespół z początkowych wyciągów – Włosi jak zwykle makabrycznie rzucali kamieniami. Około południa po zrobieniu 10 wyciągów, 330 metrów drogi i przejściu ostatnich piątkowych trudności, na drugim wyciągu nad wielką półą, złapało nas całkiem ostre załamanie pogody – ulewa plus burza z gradobiciem. Po zlewie trwającej prawie półtorej godziny zdecydowaliśmy się na wycof. Obeschnięcie ostatnich czwórkowych wyciągów pozwalające na skończenie drogi  mogło zająć co najmniej 2 lub 3 godziny, tymczasem przerwa w deszczu nie wyglądała na pewną. Rozpoczęliśmy wycof – około 10 zjazdów w nieznanym terenie z pewnymi dodatkowymi atrakcjami – jak się potem okazało 60 metrowy zjazd przez „bardzo, bardzo” eksponowany okap, z wcześniejszym epizodem 20 metrowego prusikowania w celu uwolnienia liny. Szczęśliwie poszliśmy śladami wcześniej wycofujących się zespołów, dzięki czemu byliśmy zmuszeni poświęcić jedynie kilka taśm i repów. Niestety przy przedostatnim zjeździe nastąpił spory obryw, kamień wielkości małego telewizora spadł – oczywiście na linę. Straciliśmy jedną żyłę przeciętą niemal w połowie na 32 metrze. Stanęliśmy na ziemi o 19,00. Podsumowując jak na klasę przygody – straty niewielkie!

 


Arco

Po stracie jednej żyły liny na Tofanach postanowiliśmy ruszyć do Arco z misją dwojakiego rodzaju: a) zreperować zszargane nerwy, b) kupić linę w jednym z najlepszych sklepów wspinaczkowych w tej części Europy. Oba cele udały się w 100%. Arco może gwarantować relaks w czystej postaci – codziennie do 15 plażowanie nad jeziorem z niesamowitym widokiem na góry, a gabarytami i wiatrem przypominającym morze z temperaturą wody wynoszącą 23 stopnie. Do tego po południu zakładając znalezienie sektora sportowego w cieniu możliwość wspinania na super obitych drogach o trudnościach dla wszystkich od 5b do…. Wspinaczkowy raj!

 


Kilka dróg na których się bawiliśmy:

Skała Massone – Sectore c – bardzo elegancki mór skalny, godny polecenia w szczególności w wakacje po południu ze względu na cień. W sierpniu wspinanie w ekspozycji słonecznej jest w zasadzie niemożliwe – stwierdzenie to przynajmniej odnosi się do osób z poza Włoszech. Trzeba jednak podkreślić, że zdarzyło nam się zaobserwować jeden zespół (prawdopodobnie włoski) w tysiąc metrowej ścianie z południową wystawą około 10 rano – totalna patelnia!

Prime Impressjoni – 6a
Hurgada – 6b
Raper – 5b  

 

Więcej zdjęć

 

 

Dolomity – ostatnia odsłona grupa Tre Cime di Lavaredo

Zrelaksowani po Arco wróciliśmy pod Cimy z co najmniej dwoma celami. Cimy witają nas dwoma informacjami: dobrą – możliwość noclegu na parkingu powyżej schroniska Auronzo zwyczajowo akceptowalnego przez tubylców, złą – wjazd pod Cimy 20 euro plus dodatkowe 5 euro za każdą noc. Rejon Cim robi niesamowite wrażenie dla wpinaczy, natomiast dla osób zainteresowanych historią atrakcją będą pozostałości fortyfikacji wyryte w skale w czasie pierwszej wojny światowej.

W grupie Cim ze względu na kończący się czas i załamanie pogody na drugi dzień po naszym przyjeździe zrobiliśmy tylko jedną drogę na Cima Grande di Lavaredo Zacięcie Dulfera (zachód) V+ ciągowe, ilość wyciągów 7, długość drogi 235 m, OS. Nie bez powodu droga jest uważana za jedną z najpiękniejszych piątek w Dolomitach. Ponad 120 metrów piątkowego wspinania w super zacięciu, następnie 40 metrowy wyciąg w świetnym  czwórkowym kominie! Droga bezdyskusyjny klasyk!

23 sierpnia początek długiej drogi do domu i smutnej płaskiej rzeczywistości! Wyjazd udał się fenomenalnie!

 



Zespół: Adam Balcerzak, Krystian Kubisiak, Jarek Wysocki