Zima 2011/2012

Tegoroczny sezon zimowy nie szczególnie rozpieszcza nas dobrą pogodą. Pomimo grudniowych, potem styczniowych przygotowań, dopiero w lutym udało nam się złapać dłuższy okres sprzyjających warunków pogodowych. W czasie naszego wypadu (od 6 do 16 lutego) były one przednie, stopień zagrożenia lawinowego początkowo jedynka, potem dwójka, sporo słońca, temperatury od -10 do -25 stopni, wiatr umiarkowany, słowem – tylko się wspinać. No w sytuacji nieprzetartych podejść bywały drobne niespodzianki – jak nasze podejście pod środkowe żeberko zajmujące od Czarnego Stawu 2,5h „ratrakowania” niekiedy po pas.

6.02 – 10.00 jesteśmy w Betlejemce (tym razem warunki socjalno-bytowe takie sobie, brak ciepłej wody po awarii prysznica), o 12.00 idziemy na wspomniane żeberko na rozwspinanie. Zgodnie z planem od 15.00 do 17.00 urobiliśmy 4 wyciągi, zjazd z przełączki.
7.02 – w pięknych okolicznościach przyrody zrobiliśmy sobie drogę Potoczka na Czubie nad Karbem [Koledzy! Jak piszemy „zrobiliśmy”, także w przypadku tej kursowej drogi, mamy na myśli wszystkie wyciągi – łącznie z pierwszymi dwoma (drugi przez pionową płytę) oraz ostatnim dwójkowm wyciągiem, nie podoba nam się powszechne mówienie o robieniu Potoczka omijając wspomniane wyciągi, które na rozwspinanie też są całkiem fajne].
8.02 – północny filar Świnicy. Wymarsz z Betlejemki godz. 5.00, o 7.30 wbijamy się w ścianę. Warunki dość dobre: - 20 stopni, niestety spore zachmurzenie, lekki wiatr, lekko prószy w ciągu dnia. Drogę robimy wariantami letnimi – drugi wyciąg wariant V minus pozwalający na ominięcie sporej części pól śnieżnych na połogich płytach. Robimy kominek wyjściowy o 17.00. Błyskawiczne przepakowanie na piku przy wietrze odczuwalna temperatura osiągnęła według nas około 30 stopni. 20.30 wracamy do Betlejemki. Powrót przez pola kosówek ze śniegiem po pas po tym jak zawiało ślady będziemy pamiętać jako przeżycie samo w sobie. Akcja w ścianie 9.5 h, z podejściami 15.5 h. Dobre wspinanie.
9.02 – reścik.


 

(zespół Adam Balcerzak, Krystian Kubisiak)
 
 
10.02 – wymarsz do Moka! W Moku warunki świetne: podejścia pod ściany w miarę przetarte, warunki socjalno bytowe z prysznicem w starym schronisku cudowne (przy cenie 17 zł dla członków PZA). Do transportu do Moka wszystkim gorąco polecamy wariant transportu „arktycznego” z saneczkami. Oprócz bycia atrakcją turystyczną przez ponad dwie godziny podejścia, stanowi on genialną metodę oszczędzania czasu i energii.
11.02 – droga Korosadowicza na Kazalnicy wariantem III. 6.30 wbijamy się w ścianę, drogę kończymy o 14.30. Fajne, głównie trawkowe wspinanie z odrobiną mikstu. Polecamy tu linę 60 metrową, dzięki czemu do samego trawersu korzystamy z gotowych pancernych stanowisk.
 
12.02 – reścik.
13.02 – plan: Mięgusz drogą klasyczną. Wyszło wariantami klasycznej i dirretisimy, wycof po załamaniu pogody z białego siodełka. 2.00 wyjście ze schroniska, od 3 zaczynamy się wbijać w Mięgusza, około świtu wiążemy się i budujemy pierwszy stan. Wyciągnięte dwa telewizory z pod stanowiska stanowią średni prognostyk. Pierwsze dwa wyciągi wariantami dirretisimy jak się okazało całkiem przyjemne wspinanie, po czym wchodzimy w trawers Mięgusza. Tu przyjemność się skończyła, brak sensownej asekuracji, warunki śniegowe fatalne: kopny śnieg, 7 h „ratrakowania”, dość często po pas. Od dwunastej śnieżyca z widocznością spadającą do 5 m. 15.00 robimy wycof z wspomnianego białego siodełka, udaje nam się zejść żlebem, ale ze względu na wizję skończenia jako mrożonka polawinowa doświadczenia tego nikomu nie polecamy.
14.02 – reścik, a od 15.02 totalna dupówa, pozostaje tylko wracać do domu.


 


(zespół Adam Balcerzak, Jarosław Wysocki)