2013 zimowe Tatry

 

Styczeń - Morskie Oko - Początek

 

W tym roku zaczęliśmy zimowe wspinanie w Tatrach od wizyty w Moku. Samo podejście do Moka miało charakter wyjątkowo komfortowy – sanki „po tuningu” nie przewróciły się ani razu. Powrót pod tym względem był znacznie bardziej kłopotliwy. Jedyny problem to trzymiesięczny brak treningu, który dawał nieubłaganie o sobie znać – kara za lenistwo, notabene zupełnie słuszna. Moko powitało nas zupełną pustką, pokój nr 5 przeznaczony co roku dla taterników mieliśmy do własnej dyspozycji. Coś takiego zdarzyło nam się pierwszy raz i stało się źródłem poważnych podejrzeń oraz narastającego niepokoju! Niestety obawy te już następnego dnia okazały się jak najbardziej słuszne…

16.01 – próbujemy zacząć lajtowo, kierujemy się na Bullę pod Bandziochem celem rozwspinania się. Tu przyszła spora niespodzianka: najpierw przejście przez Moko wiążące się z nabieraniem wody do skorup niemal co krok, potem rozpoczynamy prawdziwe torowanie – po trzech godzinach od wyjścia ze schronu dotarliśmy kompletnie zajechani na wysokość około 100 m poniżej krzyża nad Czarnym Stawem. Próby odbicia w bok na Bullę kończyły się spektakularnym grzęźnięciem w śniegu po pas i wyżej. Sam powrót przez Moko do schronu nie okazał się wcale przyjemniejszy, po moim dość spektakularnym wpadnięciu w coś w rodzaju przerębla i ćwiczeniu czołgania się na czas udaje się nam dotrzeć do schroniska. Jednym słowem piekielny początek!

 

 Torowanie pod Bullę

 

17.01 – siłami dwóch zespołów (Darek i Tomek dotarli pod wieczór  dzień wcześniej) rozpoczynamy ponownie torowanie na Bullę pod Bandziochem. Po dwóch godzinach walki ze śniegiem stajemy pod Żeberkiem. Drogę robimy w dość nieciekawych warunkach śnieżnych, a samo zejście z Bulli daje nam kolejne niemal dwie godziny ratrakowania. No ale przynajmniej było jakieś wspinanie!  

18.01 – decyzja – reścik i nadzieja, że w weekend dojadą inni i przetorują nam drogę pod Kazalnicę Cubryńską lub Plecy Mnichowe.

 

 Pierwszy wyciąg Sałyga-Berbeka

 

19.01 – zespoły inne może i się pojawiły, ale do torowania ani jednego chętnego. Wszyscy korzystają sobie z naszej ciężkiej pracy i działają na Bulli. Idziemy praktycznie swoimi śladami na Kazalnicę na Próg WCK na drogę Sałyga-Berbeka. Po pierwszym lodowym wyciągu (warto mieć 2 lub 3 śruby lodowe), okazało się, że droga oferuje bardzo dobre, głównie trawkowe wspinanie. Niestety w trudnościach zabrakło nam igieł, przy  braku realnych możliwości asekuracji zdecydowaliśmy się na wycof - wrócimy tu jutro na pewno lepiej doposażeni.     

 

  Pierwszy wyciąg Sałyga-Berbeka

 

20.01 – Sałyga-Berbeka po raz drugi. Powtarzane wyciągi robimy całkiem sprawnie. Tymczasem w Tatrach przychodzi inwersja. Pierwszy raz w życiu widzieliśmy jak w ciągu 3-4 h, temperatura podnosi się solidnie o ponad 10 stopni. Zaczynaliśmy podejście przy ponad -10 stopniach, tymczasem gdy robiliśmy końcówkę trudności drogi temperatura była już dodania. Skutek był taki, że trawki, które już wcześniej słabo trzymały, totalnie rozmiękły i wyleciałem z dziabkami. Po całkiem solidnym locie (wyrwaniu haka i utrzymaniu się na starej stałej igle i niestety - lub raczej na szczęście - tylko całkiem mocnym stłuczeniu ręki) drugi raz zdecydowaliśmy się wycofać. Parafrazując Annę Czerwińską – znajomość gór polega na umiejętności wycofania się! Na tym wyjeździe chyba się takową znajomością gór wykazaliśmy. Jednak i tak wrócimy na tą drogę przy najbliższej okazji!

21.01 – Tatry płyną, przy około pięciu stopniach Celsjusza i nienajlepszych prognozach na najbliższe dni decydujemy się na powrót do domu i ukojenie smutków powspinaczkowych u boku naszych wspaniałych kobiet!! :-)

 

Więcej zdjęć

 

Zespół: Adam Balcerzak, Jarek Wysocki

 

 

Luty - Hala Gąsienicowa 

 

Drugi wyjazd w zimowe Tatry w tym roku miał z założenia stanowić lekką i szybką akcję z planem „trzy dni trzy drogi”. Te zamierzenia udało się wykonać w stu procentach, niemniej z koncepcją lekkiego wyjazdu musieliśmy się szybko pożegnać. Tym razem niestety nie było szans na ponowną konfrontację z Sałygą - Berbeką, celem była Hala. Jednak nad tym wyborem bardzo szybko „zapłakałem” człapiąc się z niezrozumiale ciężkim worem do Betlejemki, marząc o komfortowej drodze do Moka i saneczkach transportowych. W Hali warunki śniegowe w tym roku były fatalne, o czym świadczy to, że pierwszy raz od kilku lat szlak nad staw został poprowadzony dołem. Zagrożenie lawinowe było - oczywiście jak to zawsze w czasie naszego zimowego urlopu w Tatrach - „stabilna” trójeczka.

 

 Pod Betlejemką

 

14.02 – Kocioł Kościelcowy Środkowa Grzęda – droga Klisia IV – drogę zrobiliśmy w tramwaju czteroosobowym (razem z Tomkiem i Marcinem), oczywiście z przygodami, najpierw ja prawie zapomniałem zabrać uprzęży z Betlejemki, a w końcu pod ścianą uświadomiliśmy sobie brak jednej żyły liny, która miała stanowić rozwiązanie w kontekście szybkości naszego tramwaju.

 

Pierwszy wyciąg Kliś

 Drugi wyciąg Kliś 

 

15.02 – Granaty – Prawe  Żeberko wariantami zimowymi do IV – drogę zrobimy całkiem sprawnie i w dobrym czasie, choć i tym razem nie obyło się bez przygód, dwa obsunięcia Darka, problem ze znalezieniem dokładnego miejsca trawersu w warianty letnie (koszmarne warunki śniegowe), co zmusiło nas do zrobienia drogi w pełni wariantami zimowymi. Mimo tego i tak było pięknie!

 

 Ostatni wyciąg Prawe Żeberko

 

16.02 – Czuba nad Karbem – droga Głógowskiego III+ – bardzo ładne, a w naszych warunkach wymagające i czujne wspinanie na pierwszych trzech (my zrobiliśmy w dwóch) wyciągach. Droga godna polecenia na szybką akcję ze względu na warunki pogodowe lub małą ilość dostępnego czasu.    

Podsumowując, tym razem relacja czasu poświęconego na wyjazd do przewspinanych metrów bardzo dobra.

 

Więcej zdjęć

 

Zespół: Adam Balcerzak, Darek Gierszewski

 

 

Kwiecień - Hala Gąsienicowa - Koniec sezonu zimowego 2012/2013

 

Po ponad dwóch miesiącach zmagań z „coraz sprawniejszą” polską administracją „wspierającą” oddolne działania społeczne i przedsiębiorcze obywateli, przesuwającą skutecznie terminy, przez co prawie nie udał nam się wyjazd do Paklenicy, a który ostatecznie zabiła powodziowa pogoda w Chorwacji, postanowiliśmy odreagować i zrobić w Hali Gąsienicowej zamknięcie zimowego sezonu tatrzańskiego. Tegoroczna zima trzymała niezwykle długo (co prawdopodobnie świadczy o udanej walce „zielonych” z efektem cieplarnianym), mimo to w Tatrach dni z doskonałymi warunkami wspinaczkowymi było jak na receptę. Oczywiście nam nie było dane w nie trafić. Tym razem było w zasadzie podobnie, mieliśmy jechać na betony, tymczasem zima nie chciała potrzymać jeszcze pół tygodnia dłużej. W ciągu dnia na Kasprowym Wierchu temperatura istotnie przekraczała zero. Co czynić? Jak żyć? Pozostały krótkie drogi oraz pobudka o 4 rano dopóki nocny „mróz” jeszcze choć trochę trzymał. Jedyne pocieszenie to fakt, że mieliśmy wyłącznie dla siebie całą Betlejemkę, choć ponownie bez ciepłej wody! Na szczęście w górach higiena to nie wszystko.

10.04 – po porannym podejściu do Betlejemki około godz. 10-ej na Hali było już ponad 5 stopni. W tych okolicznościach przyrody zdecydowaliśmy się na Załupę H na Zadnim Kościelcu. Kolejne dwie godziny podejścia. Jednak w nagrodę okazało się, że mimo wiatru i mgły warunki śnieżne były idealne i wyszła nam bardzo sympatyczna dwójkowo-trójkowa droga śnieżno-lodowa. Przy dobrych warunkach droga jest godna polecenia i zapewnia całkiem przyjemną wycieczkę! Następnie poszliśmy granią Kościelca na sam pik!

 

Na piku Kościelca

 

11.04 – Bula pod Kotłem Kościelcowym, najpierw zrobiliśmy całkiem sytą i satysfakcjonującą drogę Niemca (IV+) z spinającym wyciągiem mikstowym. Droga zdecydowanie warta grzechu. Następnie zrobiliśmy drogę Pokszana (III), choć ta ze względu na brak trudności i walorów estetycznych okazała się raczej rozczarowaniem.

12.04 – poszliśmy na Czubę nad Karbem i zrobiliśmy niedługą, ale fajną drogę Niemca-Ziobro (IV+). Bardzo ciekawa i momentami wymagająca wspinaczka z pierwszym wyciągiem trawkowym (jak na nominalną dwójkę całkiem stymulującym – pewnie ze względu na zbyt wysoką temperaturę), następnie sytym mikstem. Droga zdecydowanie godna polecenia na wspin, gdy do dyspozycji mamy małą ilością czasu.  

 

Trzeci wyciąg Niemiec-Ziobro

Trzeci wyciąg Niemiec-Ziobro

 

Tego samego dnia schodziliśmy do Kuźnic tylko w koszulkach, a i tak do busa wchodziliśmy zagotowani. Cóż to był już koniec sezonu zimowego 2012/2013.  

Zespół: Adam Balcerzak, Krystian Kubisiak