ICE ICE BABY, RJUKAN 2018

 

To już chyba powoli staję się tradycją, że pisze relacje z pierwszych razów, tym razem padło na moje pierwsze poważne spotkanie z wspinaczką lodową. Wczesnym rankiem 25 stycznia wyruszyliśmy z Olsztyna w składzie Paulina, Marcin, Tomek, Iza z Darkiem i Krzysiem oraz ja na podbój norweskich lodospadów. Podroż do Gdańska oraz lot do Norwegi odbył się bezproblemowo. 

    

 

Po wylądowaniu, zapakowaliśmy się w nasze świeżo wynajęte, super szybkie, hybrydowe auta:) i wyruszyliśmy w kierunku doliny Vestfjord. Dzięki życzliwości kolegi Dawida, który przyjął nas pod swój dach, mieliśmy okazje nocować w miasteczku Rjukan. To niewielkie miasteczko, położone w samym sercu doliny, to idealna baza wypadowa, na pobliskie lodospady.

    

Następnego dnia, jako cel obraliśmy The Upper Gorge, rejon wspinaczkowy oferujący szeroki zakres wspinania od WI1/2 do WI7. Dolina uważana jest za jedno z najbardziej znanych na świecie miejsc do uprawiania wspinaczki lodowej, właśnie tam znajduje się słynny Lipton, na który póki co mogliśmy sobie popatrzeć:) Po podziale na zespoły, Paulina z Iza i Tomkiem wstawili się w czterowyciągową drogę Lettvann WI2+. Ja z Marcinem w drogę Nedre Svingfoss WI3, którą Marcin szybko poprowadził, a ja na drugiego, mogłem przełamać pierwszą nie pewność i poćwiczyć wbijanie dziab i raków. 

  

Podczas gdy reszta ekipy zmagała się jeszcze z drogą, my przeszliśmy doliną w inny rejon, Vermork Bridge położony nieopodal elektrowni wodnej. Tam Marcin poprowadził przepięknie wylany Vermorkbrufoss (WI4), a ja dalej ćwiczyłem:) Po skończonej robocie, wróciliśmy na parking, gdzie dołączyła do nas reszta grupy i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.

Kolejnego dnia udaliśmy się na pobliskie drogi położone w Rjukan. Razem z Paulina i Tomkiem postanowiliśmy zrobić Fabrikfossen, natomiast Darek z Dawidem i Marcinem, Sykehusfossen. Sześciowyciągowy lodospad Fabrikfossen (WI2/3/4) na którym poprowadziłem swój pierwszy wyciąg, to kolejny obowiązkowy punkt dla wspinaczy będących w Rjukan. Moim  zdaniem to idealna droga dla początkujących, z możliwością skończenia po czwartym wyciągu (co  myśmy uczynili ze względu na niekorzystny biomet:)) oraz z niebywałym komfortem w postaci oświetlenia lodospadu przez lampy z miasteczka, od zmroku do 23.00 godz. Po skończeniu wspinu, wróciliśmy do domu, gdzie czekała na nas reszta ekipy oraz aperitif i kolacja:)

      

      

 

Trzeciego dnia pojechaliśmy do Bolgen, gdzie tym razem z Marcinem i Tomkiem zrobiliśmy drogę o identycznej nazwie jak rejon w który się udaliśmy. Natomiast dziewczyny z Dawidem znalazły lodospad bez nazwy i wyceny, spoza przewodnika i postanowiły go załoić. Na drodze Bolgen WI3+ każdemu z nas udało się poprowadzić po jednym wyciągu, a Marcinowi dodatkowo znaleźć pancerny lodowy stan:) Ponieważ pogoda się pogarszała, a dodatnia temperatura sprawiała, że lodospady zaczynały płynąc, po serii zjazdów, wróciliśmy do domu.

      

      

 

Jako że kolejnego dnia wieczorem mieliśmy wracać do domu, postanowiliśmy zrobić coś na szybko, tak aby jeszcze na spokojnie ogarnąć się przed wylotem. Wybór padł na Swiss Army w rejonie Lower Gorge. Droga z dwoma wariantami o wycenie WI4/5. Po kolejny roszadach w składzie, tym razem ja z Pauliną a Tomek z Darkiem i Marcinem, startujemy jednocześnie.  

     

        

Ponieważ warianty łączyły się, a druga ekipa była szybsza, musiałem grzecznie poczekać na swoją kolej. Jednakże, coraz częstsze, niemałe odłamki lodu lecące w moją stronę, skłoniły mnie do obicia z drogi, dzięki czemu mogłem się przekonać jak to fajnie jest się wspinać w lodzie gdy nie ma lodu:) Po uporaniu się z drogą, wróciliśmy szykować się do powrotu.

Podsumowując wyjazd dla mnie był niesamowitą przygodą, a samo wspinanie w lodzie fantastyczną zabawą, zupełnie inną od zwykłego wspinania, pobudzającą do pracy mięśnie o których istnieniu jeszcze nie wiedziałem:) Sam rejon jest wielce atrakcyjny i wart odwiedzenia. To doskonałe miejsce z niebywałą ilością, przeważnie łatwo dostępnych lodospadów. A szeroki wybór dróg o różnych wycenach sprawia, że jest to rejon dobry dla każdego. Wchodzą w jedną z dolin można poczuć się jak na Jurze, z tym że zamiast skał do wyboru mamy dziesiątki lodospadów:) I na sam koniec banał, jeśli będę miał okazje na pewno tu wrócę:)

 

INFO PRAKTYCZNE:

POLSKA > NORWEGIA - drogą lotniczą (najwygodniej) ok. 1h lotu i wysiadamy na Oslo Sandefjord-Torp.

OSLO SANDEFJORD-TORP > RJUKAN - na lotnisku kilka wypożyczalni samochodów. Warto zrobić to na miejscu. My zarezerwowaliśmy auto już w Polsce i niestety podwójnie zapłaciliśmy ubezpieczenie.

Oczywiście za dodatkową opłatą można było wykupić winietę autostradową (ok. 300 PLN/auto), ale że ubezpieczenie było podwójne postanowiliśmy zaoszczędzić i pojechać lokalnymi drogami. Oczywiście bardzo ostrożnie, bo mandaty z Norwegii nie należą do niskich. Dzięki uprzejmości Dawida nie musieliśmy się martwic o nocleg, ale w sieci można znaleźć informacja na temat schroniska działającego w Rjukan.

A na fotce poniżej mapka rejonów wokoło Rjukan

 

GALERIA